Panika! Okazało się, że nie wiem czego chcę. Gorzej, że nawet nie wiem czego nie wiem. Do porannej kawusi zaczęłam przeglądać katalogi z meblami oraz strony internetowe i sklepy, w których można kupić meble do samodzielnego montażu. Koleżanka podrzuciła mi aktualny katalog IKEI, a ja już przejrzałam chyba z tuzin różnych propozycji kuchni. "Rany, no nie wiem!" - krzyczała moja wewnętrzna ja. Pierwsza myśl okazała się prosta - chcę nową kuchnię. Nową... ale jaką? Już pomijam, że nawet nie zastanowiłam się, ile chcę szuflad (nie wiedziałam też, że jest ich aż tyle rodzajów), nie wiem nawet jakiego miałaby być koloru, ani jak porozmieszczane mają być szafki. Jeśli więc przypadkiem tu jesteś i też nie masz pojęcia jak ma wyglądać Twoja nowa kuchnia, to nie tylko Ty masz ten problem.
Będą nowe meble! No dobra, nowe... ale jakie?
Zaczęłam szperać trochę po necie, popytałam na mediach społecznościowych i na forach tematycznych.
Z zebranych informacji (a przez kilka godzin trochę się tego nazbierało) wynikło, że najlepszym wyborem będą meble kuchenne na zamówienie. Wynika to stąd, że moje pomieszczenie kuchenne jest o dość nietypowych kształtach (nie wiem kto to projektował...), więc ciężko będzie mi znaleźć odpowiedni zestaw, jakie oferuje wiele firm. Pomyślałam, że to już spory sukces i od teraz będzie już dużo łatwiej. Jak się okazało, po wpisaniu w wyszukiwarkę zapytań o wykonawców takich mebli otrzymywałam pokaźną ilość wyników. I jak ja mam się niby zdecydować na konkretnego fachowca?
Po zaparzeniu kolejnej kawy (to już trzecia) przewertowałam wszystkie firmy związane z moją potrzebą. Było ich chyba ze 40. Oczywiście pierwsze co sprawdziłam to zdjęcia mebli przez nich wykonanych. Zdecydowana większość wyglądała fantastycznie. Ciężko się zdecydować, przecież nie będę dzwonić do wszystkich. Z całej listy wybrałam sobie na chybił-trafił 5 firm i z nimi się kontaktowałam. Ostatecznie stanęło na firmie ze Szczecina. Pan pewnie miał mnie dość, bo przez 20 minut musiał wysłuchiwać mojego monologu, ale umówiliśmy się, że przyjedzie na początku przyszłego tygodnia wszystko pomierzyć, obejrzeć i doradzić, co fajnego można by z tym pomieszczeniem zrobić, jeśli chodzi o umeblowanie. Ufff, jakoś to poszło.
Nie zdawałam sobie nawet sprawy, że minął mi cały dzień. Obiadu nie ma, zakupów nie ma, ale jest pierwszy krok w stronę nowej kuchni. Po całym dniu mogę odetchnąć.