Drugi dzień wymiany mebli kuchennych był bardzo stresujący i nieco chaotyczny. Zanim ekipa rozpoczęła pracę, otrzymałam telefon od sprzedawcy z nieprzyjemnymi wiadomościami. Okazało się, że był jakiś błąd w systemie i wysłano mi zły model lodówki. Lodówka w zabudowie okazała się być bardzo podobnym modelem do zamówionego, jednak miała inaczej rozmieszczone wnętrze i brakowało tam komór i wyposażenia, na którym zależało mi najbardziej. Piekarnik i mikrofalówka nie dojechały w ogóle. Zmiana zamówienia oraz wymiana lodówki miały zająć kilka dni. Był to prawdziwy cios dla mnie, ponieważ nie wiedziałam, co zrobić z całą kuchnią bez tych urządzeń. Czułam się zdezorientowana i zdesperowana. Jednak panowie byli bardzo pomocni i załagodzili moje obawy. Zapewnili, że brak sprzętów nie przeszkodzi im w dokończeniu kuchni na czas, a brakujące urządzenia będą w stanie zainstalować w ciągu kilku dni od ich dostarczenia. Kwestia zdzwonienia się i umówienia na termin. Dos...
No dobra, od początku – ten pierwszy dzień wymiany mebli w kuchni to był prawdziwy rollercoaster. Trochę podekscytowania, trochę stresu, wiesz jak jest. Wcześniej gadałam ze stolarzem (facet naprawdę ogarnięty), omówiliśmy, co i jak, rzucił parę ciekawych opcji, pokręciłam nosem trochę nad cenami, jak to bywa. Finalnie padło na projekt, który po prostu siadł mi w serduchu i nie rozbił portfela na kawałki. (A FEW WEEKS LATER...) No i czekaliśmy... Człowieku, tydzień za tygodniem jakby mieli sprowadzać te szafki prosto z Himalajów. W końcu – bum! – nadeszła TA sobota. Rano podjeżdża ekipa, szybka kawa na łeb i już wnoszą graty. W sumie trochę byłam zbita z tropu, bo część mebli już poskładana, czyli nie rozwalają się w paczkach po całym mieszkaniu jak dotąd. Szczerze? Szło im to wszystko mega sprawnie. Nim się obejrzałam, w kuchni zaczęły wyrastać pierwsze szafki jak grzyby po deszczu. Gość wszystko objaśnił – co przykręcą, gdzie pokombinują z mocowaniami, trochę mi opowiadał, czemu...